Ogrody działkowe istnieją w Europie od dwóch wieków. Na ziemiach polskich ponad wiek i ten okres chcę objąć refleksją. Chcę zapytać o to, jak w tym czasie zmieniło się nasze ogrodnictwo działkowe. Abstrahować będę – na tyle, na ile się da - od sytuacji pozadziałkowej - zmian politycznych i społecznych zachodzących w kraju.  

 

 

 

Wydaje się, że w końcu XIX wieku, a i przez cały wiek XX ważna była przyczyna ekonomiczna posiadania działki. Działki miały chronić od niedostatku materialnego, wspomagać budżet rodziny. Dzisiaj jest już inaczej. Tylko 20% działkowców uprawia działki ze względów ekonomicznych. Jeszcze niedawno - w PRL, gdy sklepy były puste, produkcja warzyw i owoców z działki bardzo się  liczyła. Pamiętam ile to przetworów żona robiła na zimę. Jakie miejsce zajmowały one w domowym jadłospisie. Dzisiaj dla wielu działkowców ta przyczyna występuje w postaci zmodyfikowanej. Uprawiają oni warzywa i owoce, bo choć tanio można je kupić w hipermarkecie, to jednak te z działki są zdrowsze. Pojawiła się bowiem nowa funkcja działki – zdrowotna. Znano ją wcześniej, ale wiązano z ruchem na świeżym powietrzu. Teraz chodzi o to, że warzywa i owoce z działki są zdrowsze niż te kupione. Kiedyś  jedliśmy, by mieć siłę, gdyż wiele prac to były roboty ręczne. Dziś świat się zmechanizował, więc jemy, by być zdrowym. Dawniej ciało było dla zakładu pracy, stąd wszystko, co cielesne łączyło się z zakładem. Był więc zakład fryzjerski czy fotograficzny. Dusza natomiast była dla salonu – salon literacki czy polityczny. Teraz ciało awansowało, jest dla salonu. Mamy zatem już nie zakład, ale salon fryzjerski, salon fotograficzny. Tedy sens ekonomiczny działki jest osłabiony i wiąże się bardziej z jej możliwościami zdrowotnymi – zdrową żywnością. Dawniej chodziło o kalorie, aby ich było jak najwięcej. Dzisiaj też chodzi o to, aby ich było najmniej. Ten nowy, zdrowotny sens działek, wynika również z pojawienia  się w drugiej połowie XX wieku rolnictwa nastawionego na zysk, a w konsekwencji jego chemizacją.  

   W czasach, gdy powstawały w Polsce pierwsze ogrody, a więc przed 120 laty, sens miały tylko poszczególne działki. Obecnie jest inaczej, mianowicie sensu nabrał ogród jako całość. Jest to wynikiem, z jednej strony, rozwoju miast, rozwoju motoryzacji, a więc wzrostu zanieczyszczenia środowiska, ale z drugiej, pojawienia się świadomości ekologicznej. Niegdyś działka miała tylko karmić. Teraz ogród ma obowiązek przeciwstawiać się negatywnym skutkom rozwoju miast. A więc jego rola wzrosła, ma spełniać, póki co, utopijną nadzieję na raj, będący połączeniem dostatku cywilizacyjnego z nieskalaną naturą.   

Jaki zatem jest sens ogrodu w mieście? Ogród neutralizuje spaliny i kurz. Zwiększa produkcję tlenu. Gromadzi wodę i schładza temperaturę osiedli. Gdy wracam ze swej działki do mieszkania na osiedlu, to uderza mnie w lecie ciepło tego osiedla. Różnica sięga kilku stopni. Przez to ogrody chronią nas przed chorobami układu krążenia. 

Ale ogród to także schronienie dla wielu istot żywych, bez których funkcjonowanie człowieka byłoby, jeśli nie niemożliwe, to trudne. Nadto ogród redukuje hałasy, minimalizuje efekty klimatyczne, a dla mieszkańców jest wytchnieniem od uciążliwości miasta. Panuje tu cisza, życie toczy się powoli, w zgodzie z naturą. Normalne miejskie rozbieganie doznaje tu ukojenia. Tu panują inne prawa, mianowicie wytyczone przez przyrodę. Jeśli dodać, że utrzymanie ogródków działkowych jest mniej kosztowne niż utrzymanie parków, to wtedy okaże się jakim dobrem jest ogród.

   Włodarze winni mieć na uwadze ogrody z jednego jeszcze powodu. Tamte powody, o których była mowa przed chwilą, były cywilizacyjne. Ten którego chcę teraz dotknąć jest kulturowy. Zmienili się w ciągu tych lat działkowcy, zmieniła się rodzina. Przestała być wielopokoleniowa. Nadto wydłużyło się znacząco ludzkie życie. Konsekwencją tego jest pojawienie się problemu ludzi starych. Kiedyś tego problemu nie było, bo starzy przykładnie umierali. Przeglądałem encyklopedię powszechną pod jednym kątem, mianowicie ile żyli wybitni ludzie w XIX wieku. Rzadko dożywali sześćdziesiątki.

  Dzisiaj starość zaczyna się znacznie później. Działki w dużym stopniu uprawiają seniorzy. Jeśli państwo troszczy się o najmłodszych, buduje przedszkola, szkoły to los najstarszych jest mu raczej obojętny. Problemy starych to problem rodzinny. Sprywatyzowano starość. Ogród tymczasem zwalnia miasto z obowiązku organizacji zajęć dla nich. Tutaj mają oni sensowne zajęcie. Działka to darmowa aktywizacja emerytów.

     Działki skupiają ludzi o różnych zawodach, różnym wykształceniu, ale o podobnych zainteresowaniach, tedy rozmowy w ogrodzie są integrujące. Sąsiedztwo w ogrodzie z tego powodu jest inne niż w bloku. Tutaj bowiem opiera się na wspólnocie celów i podobieństwie środków. Tym celem jest hodowla warzyw, kwiatów i owoców. W moim bloku mieszkam blisko 40 lat i tyleż czasu mam działkę. W bloku z nikim się nie przyjaźnię, z nikim nie wypiłem butelki piwa. Na działce jest zupełnie inaczej. Ile serdecznych znajomości, ile wspólnych biesiad.

 Na działce, jak się rzekło, powstaje zdrowa żywność, choć nie musi być droższa niż w megasamie. To bowiem zależy od tego w jakim stopniu nasza działka jest ekologiczna. Tego też nie było dawniej. Obecnie tendencja jest bowiem taka, aby w maksymalnym stopniu uprawa działki oparta była na recyklingu, przetwarzaniu i była samowystarczalna. Woda, szczególnie ta, którą podlewamy kwiaty, pochodzić powinna z opadów. W ogrodach Zachodniej Europy w dużym stopniu pokrywa się w ten sposób zapotrzebowanie na wodę. Jako nawóz stosować trzeba kompost. Nic co zielone nie powinno być wynoszone z działki. Rośliny, skoszona trawa winny być kompostowane. Kompost można uzupełniać co najwyżej nawozami zielonymi. Można w ten sposób całkowicie pokryć zapotrzebowania roślin na odżywianie. Elementem ekologicznej działki jest również niekorzystanie z pestycydów. To odróżnia nas od rolników. Tak wyhodowane warzywo czy owoc jest zdrowe. I tanie. W ten zmodernizowany sposób realizowany jest nowy, ekologiczny, sens działki.

   Tak jak przed 120 laty, tak i dzisiaj działka pełni funkcję wychowawczą. Z tym, że działki, w odróżnieniu od rodziny, pozostały wielopokoleniowe. Wynika to stąd, że mieszkania się skurczyły, są mniejsze, a działki nie. Do rodziców przychodzą dzieci, do dziadków wnuki. Tutaj przekazywane są wartości rodzinne. Uczymy miłości do siebie i do świata. Uczymy rozróżniać rośliny i chwasty. Uczymy pracy fizycznej. Ale tutaj rysuje się nowa możliwość, nieznana wcześniej, mianowicie działek edukacyjnych. Zapraszanie do ogrodów szkół, przekazywanie klasom szkolnym działek pod uprawy, organizowanie ścieżek edukacyjnych – to wszystko jest już praktykowane, choć powinno być w szerszej skali. Musimy wychować sobie przyszłych działkowców. Szczególnie wtedy, gdy ogród ma wolne działki. Wiele z nich możemy przekazać szkołom czy przedszkolom.

   Modyfikacji uległ sens terapeutyczny działki. Kiedyś ci, co pracowali zawodowo mogli złagodzić tutaj stres powstały w pracy. Znaleźć znakomitą odskocznię od codziennych zajęć. Zająć się czymś innym. Dla mnie to był bardzo ważny sens działki. W pracy nie zawsze odnosiłem sukcesy, a na działce stale. Poza tym po kilku dniach miałem już efekty swojego wysiłku. Podczas, gdy w pracy zawodowej musiałem wiele przeczytać, by coś napisać nowego. Podobnie, gdy nie pracowałem naukowo przez kilka dni, zapominałem o tym, co zrobiłem. Na działce było inaczej. Nie wolno zapominać o terapii poprzez ruch na świeżym powietrzu. To było i jest.  

Teraz o modyfikacjach tego sensu. Ogródki uprawiają, jak się rzekło, w dużym stopniu seniorzy. Tacy, którzy są już na emeryturze. Zakład pracy uznał ich za zbędnych. Ich życie utraciło dotychczasowy cel. Jednak dzięki działce mają po co wyjść z domu, mają gdzie pójść, czym się zająć. A życie ma sens wtedy, gdy mamy wartościowe cele oraz gdy potrafimy tego życia używać. Łączę te dwie rzeczy. Nie wystarczy dążyć do celu, tak jak nie wystarczy używać życia. 

Działka sprawia, że emeryci mają znakomite cele do zrealizowania, nawet wtedy gdy są już poza pracą. A nadto są potrzebni innym właśnie wtedy, gdy zakład uznał ich za zbędnych. Pewnie, że w starszym wieku używa się życia na miarę możliwości organizmu. Fakt, że ręką niosąca szklankę do ust drży bardziej, ale pragnienie jest mniejsze. Czy to jest jeszcze sens terapeutyczny, czy już nowy – egzystencjalny, tego nie jestem pewien.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Zupełnie nowy sens działek, nie było go nigdy przedtem, związany jest z hedonistycznym nastawieniem epoki. Nie chodzi o wypoczynek na działce. To zawsze było i jest. Idzie o ludyczną, zabawową jego postać. Niestety takich czysto rekreacyjnych działek pojawia się coraz więcej. To dość niebezpieczny trend, by na działce była tylko murawa, a z urządzeń grill i basen, hamak i jeszcze coś, co służyć ma przyjemności. Takie działki nie znajdują społecznej akceptacji i powinny spotkać się ze sprzeciwem zarządów rod. To znaczy sprzeciw budzić winno sprowadzenie wielu sensów działki do tego jednego: ludyczno - hedonistycznego. Zrozumiałe jest, że ktoś nastawił się na hodowlę kwiatów, ale hodowanie tylko trawnika budzi sprzeciw.

  Tymczasem nasza codzienność upływa nam na powstrzymywaniu się od hedonizmu. 

Działka od początku do dzisiaj kojarzy się z pracą. Pracą na „swoim”. Anglicy na  ogrodnictwo mówią gardening, co nie ma odpowiednika w języku polskim. Kojarzy mi się ten termin z pracą ogrodową. Pewnie, że na działce ta praca to jakby wymuszona gimnastyka, ale zmęczyć się można. Praca to był i jest podstawowy sens działki. Wszystko inne jest pochodną tego sensu. Także zdrowie, bo działka to ruch na świeżym powietrzu. Kiedyś tego nie doceniano, bo praca zawodowa związana była z poruszaniem się. Teraz stała się statyczna.

    Jaka jest przyszłość działek? Wychylmy się do przodu. Popatrzmy na potencjał działek. Rozważmy co jeszcze można z tego potencjału uzyskać? Oto działka zwiększa poczucie wspólnoty. Opole jest moje nie tylko dlatego, że tu mieszkam, ale również dlatego, że tu mam działkę. Dom na pierwszym miejscu, ale działka tuż na nim. Powracając z podróży najpierw oglądam mieszkanie, ale potem biegnę na działkę. Działka zwiększa moje przywiązanie do tego miasta.

  Urzędy marszałkowskie realizują program bioróżnorodności, chodzi o wyłamanie się z trendów nowoczesności w uprawach. Ale ten program jest realizowany od dawna w ogrodach działkowych Tu rosną odmiany dawno zapomnianych jabłoni czy grusz. Tutaj spełnia się idea bioróżnorodności. Antonówka czy kosztela nikogo nie dziwi. Mam smacznego jonatana, niestety to już stare drzewo.         

      Od roku za sąsiadów mam przybyszy zza wschodniej granicy. Zaczyna dokonywać  się w ogrodach intensywna integracja cudzoziemców. Uczymy się patrzeć na świat ich oczami. Poznajemy wzajemnie swoje działkowe zwyczaje. Najpierw przyglądałem się jak pracują, a gdy okazało, że podobnie po sąsiedzkich uprzejmościach nastąpiło zbliżenie.

  Jest jeden kłopot. Obecnie działki nie są modne. Modny jest domek z ogródkiem. Jako nowobogaccy marzymy o zewnętrznych objawach bogactwa. A działkę mają ci ubożsi, co to prócz numeru domu mają w adresie numer mieszkania. Ale nasze społeczeństwo jest bardzo dynamiczne. Zachodzą w nim gwałtowne procesy, które da się zamknąć w takim stwierdzeniu: rozrastają się miasta, zanika wieś, a więc zmniejsza się liczba ludzi kontaktujących się bezpośrednio z przyrodą. Już widać ruchy wśród młodych, którym zaczyna brakować kontaktu z naturą. To jeszcze nie szturm po działki, ale jakiś początek zmian.

Bartłomiej Kozera - Prezes OZ Opole